Czy te blizny po samookaleczeniach kiedykolwiek znikną? Odpowiedź, niestety, brzmi „prawdopodobnie nie”. Blizny, które nie zbledną w ciągu dwóch lat, są zazwyczaj trwałe.1 Jednak ważne jest, aby pamiętać, że: Ty nie jesteś swoimi bliznami. Są one częścią ciebie, ale nie definiują cię. Niestety blizny po opryszczce są zwykle wynikiem infekcji. Dzieje się tak, gdy pęcherz pęka przedwcześnie lub strup zostanie przypadkowo oderwany. Podrapanie owrzodzenia nie jest trudne i może się zdarzyć nawet podczas jedzenia lub mycia twarzy lub zębów. Kobiety muszą być szczególnie ostrożne podczas nakładania makijażu 800 100 100 / Dla rodziców / Autoagresja - samookaleczenia. Dla Profesjonalistów. Dla Rodziców. Przydatne adresy. Ważne informacje. Kontakt. Telefon: 800-100-100. e-mail: pomoc@800100100.pl. Zadaj pytanie przez stronę. Opatrunki silikonowe poprawiają wygląd blizny. Już po kilku dniach stosowania blizna staje się jaśniejsza, ulega spłaszczeniu, jest bardziej elastyczna, a co najważniejsze staje się mniej widoczna. Opatrunek silikonowy to bezbolesna terapia blizny, gdyż plaster nie ingeruje mechanicznie ani chemicznie w bliznę. Sytuacja rodzica, którego dziecko się samookalecza, może być dla niego bardzo obciążająca i trudna. Nastolatki mogą nie chcieć rozmawiać o tym, co się dzieje i może to rodzić poczucie bezsilności. Warto jednak wiedzieć, że często dla osoby, która się samookalecza, może to być wstydliwy temat, którego wolałaby nie Blizny potrądzikowe obejmują typowe lokalizacje, takie jak twarz, szyja, dekolt oraz plecy i układają się w charakterystyczny sposób. Z tego też pwodu usuwanie blizn potrądzikowych jest bardzo ważne i coraz więcej osób decyduje się na takie zabiegi. 2. Jak usuwać blizny po trądziku? Gojenie się ran, w zależności od rodzaju urazu, może trwać od kilku, kilkunastu dni do kilku tygodni. Jeżeli proces ten wydłuża się do dwóch miesięcy i więcej, możemy mówić o ranie przewlekłej. Co wpływa na pojawienie się trudno gojącej się rany? Czynniki rozwoju trudno gojących się ran można podzielić na: Z blizną po cesarskim cięciu warto zgłosić się do fizjoterapeuty. Dobrym pomysłem jest wizyta u fizjoterapeuty uroginekologicznego, który oprócz pracy z blizną oceni stan tkanek miednicy mniejszej. Jeśli kobieta sama obawia się masażu blizny, specjalista z pewnością podpowie jej, jak wykonywać go prawidłowo. Po kliknięciu w nie możesz zapoznać się z ofertą na konkretny produkt – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji i jej niezależność. SPIS TREŚCI. Czy można tatuować blizny? Lekarz radzi, czy warto wykonać tatuaż na bliźnie; Czy można tatuować blizny? Witam. Mam 42 lata i pytanie Zdarzały się sytuacje, że rany były tak duże, że trzeba było je zszyć. Po samookaleczeniu pozostają blizny, nie tylko na ciele. Groźniejsze są te na psychice młodzieży. 4JvM. Niektóre dzieci, aby dać upust emocjom i zapomnieć o problemach, zaczynają się samookaleczać. Ze wstydliwymi bliznami młodzi ludzie zostają już na całe życie. Czy można się ich pozbyć? Co zrobić, aby mniej rzucały się w oczy? W Dzień Dobry TVN rozmawialiśmy o tym z dr. Markiem Szczytem, chirurgiem plastycznym. Blizny po samookaleczeniu - co można z nimi zrobić? Blizny, które powstają na ciele w skutek samookaleczenia, są na tyle charakterystyczne, że trudno je pomylić z tymi, które powstają np. po oparzeniu. Mimo że medycyna estetyczna potrafi "naprawić" bardzo wiele mankamentów, to w przypadku tego rodzaju blizn nie ma zabiegu, który sprawi, że całkowicie znikną. - To, co możemy zrobić to sprawić, aby stały się mniej widoczne lub zmienić ich charakter - mówił w Dzień Dobry TVN dr Marek Szczyt, chirurg plastyczny. W przypadku osób, które zdecydują się na ich "przerobienie", dobór techniki zależy przede wszystkim od rozległości. - Jeśli blizny nie są zbyt długie i nie zajmują dużej części przedramienia, skórę w tym miejscu można wyciąć. Blizna, która powstanie po zszyciu rany, będzie przypominała tę po operacji lub urazie - tłumaczył specjalista. Ale nie jest to jedyny sposób, aby odwrócić uwagę od blizn, które zostawiło samookaleczenie. - Zdarzyło mi się kilka razy, aby miejsce, w którym są blizny, oparzyć i sprawić, aby blizna wyglądała, jak ta pooparzeniowa. Czasem wycina się zmienioną skórę i przeprowadza przeszczep. W takich sytuacjach materiał pobiera się np. z pachwiny - wyjaśniał gość Dzień Dobry takich zabiegach trzeba się jednak liczyć się z tym, że przeszczepiona skóra będzie inna od tej, która już jest na przedramieniu. Na szczęście z czasem ta różnica będzie się coraz bardziej tatuaż może zakryć bliznę?Niektóre osoby, które mają blizny po samookaleczeniu, zakrywają je tatuażami. W ocenie dr. Szczyta nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo tatuaż - zamiast odwrócić uwagę - jeszcze bardziej przyciąga wzrok. - Barwnik zupełnie inaczej zachowuje i układa się skórze zdrowej, a inaczej na bliźnie. Czasem zdarza się, że mamy tatuaż, który jednocześnie jest blizną. A to daje powód do tego, żeby jeszcze bardziej patrzeć na rękę - podkreślił chirurg plastyczny. Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie także:Autor: Katarzyna Oleksik Ja się postawie na miejscu Twojego chłopaka. Gdyby moja dziewczyna ukrywałaby to przede mną, to byłoby mi z tym źle. Jeśli powiedziałaby prawdę taką jaka jest, to oczywiście byłbym zszokowany, ale potraktowałbym ją jako normalną osobę. To dobrze, że chcesz być z nim szczera. Zacznij rozmowę przede wszystkim od tego, jak to wszystko wyglądało od początku, od powodów, powiedz o samookaleczeniu, powiedz, że masz duże blizny i wstydzisz się ich, jeśli będzie chciał zobaczyć to mu je pokaż, jeśli nadal masz problem z tym to mu powiedz. Licz się z tym, że może być w lekkim szoku i może spytać czy wszystko w porządku i czy może jakoś Ci pomóc. Postaw wszystko na jedną szalę. Jeśli Cię kocha to zrozumie, a kocha, bo macie razem zamieszkać, co oznacza, że traktuje Cię bardzo poważnie i jesteś ważną osobą w Jego życiu. Witam Wszystkich , Chciałbym prosić o pomoc w wyżej wyżej wspomnianym temacie. Mianowicie chodzi o prawie 10 letnie blizny powstałe w wyniku samookaleczenia. Kiedy sobie je zafundowałem byłem młody, głupi. Na dodatek odurzony alkoholem. Normalnie chyba by do tego nie doszło. Strasznie tego żałuje, ale czasu nie cofnę. Przez te całe 10 lat życia z tym okropieństwem czuję że z powodu tych blizn wpadam w depresję i izoluje się od ludzi. Tracę poczucie własnej wartości. W pracy wstydzę się nawet podać kolegom rękę na przywitanie w obawie że ktoś zwróci uwagę na tę moją słabość, coś powie. Nie wyobrażam sobie jak bym wyszedł z takiej sytuacji. Unikam każdej sytuacji w której ktoś mógłby zauważyć te blizny. Najgorzej jest w pracy.... Czy ktoś z Was był/jest w podobnej sytuacji ? Chciałbym się ich pozbyć, jednak przez te wszystkie lata zrozumiałem że będzie to bardzo trudne. Z tego co się orientuje opcji jest kilka, tj. usuwanie laserem, chirurgiczne bądź... tatuaż na przedramieniu, o czym coraz częściej myślę chociaż nie jestem co do tego do końca przekonany. Jeśli chodzi o laser, to czy ktoś się orientuje czy jest to skuteczna metoda ? W Internecie opinie są różne, a nie chcę stracić kilku tysięcy złotych na zabiegi które nic nie dadzą. Poniżej zdjęcie (nie do końca oddaje to jak blizny wyglądają). Najgorszy jest sezon letni, kiedy nie da się ukryć blizn pod długim rękawkiem. Wtedy można zwariować. Bardzo proszę o wszelkie sugestie. Z góry dziękuję ! fot. Adobe Stock, galitskaya Niby nic takiego, to się przecież zdarza w życiu. Najpierw miłość, potem rozczarowanie. Ale ja nie mogłem się z tym pogodzić. Zacząłem coś, co na początku pomagało, ale z czasem mogło stać się niebezpieczne. Jak z tym skończyć? Czy dam radę sam sobie pomóc? Jak? Po raz pierwszy zacząłem się drapać do krwi, kiedy dotarło do mnie, że Anna już nie wróci. Nigdy. Było chłodne popołudnie i wyszedłem na spacer po pracy, bo nie mogłem wytrzymać w pustym mieszkaniu. Pustym, jeśli nie liczyć psa, ale Pampucha kupiła mi Anna, więc jakoś nie umiałem cieszyć się jego obecnością, mimo że łasił się jak szalony. Zabrałem go do pobliskiego parku i spacerując, próbowałem wejść w kolejny dzień bez niej, kiedy poczułem świerzbienie. Ramię swędziało mnie już od pewnego czasu. Znowu jakaś wysypka. Nic nowego ani niezwykłego przy mojej wrażliwej skórze. Oddychałem głęboko i starałem się odzyskać równowagę, patrząc, jak włochaty owczarek obwąchuje bruk. I wtedy zobaczyłem ją w oddali… Od początku wiedziałem, że wiązanie się z mężatką to beznadziejny pomysł. Nawet jeśli nie znosiła swojego męża, nie mieszkała z nim i chciała się rozwieść, bo źle ją traktował. Ale właśnie te „jeśli” sprawiły, że uległem swojej złudnej nadziei. Oczarowała mnie od pierwszego spotkania również tym, że nie kryła, jak wygląda jej sytuacja. Po latach spędzonych na gierkach i udawaniu to było ożywcze doświadczenie. Zaczęliśmy się umawiać raz w tygodniu, czasem częściej. Na wino, kolację i inne przyjemności. Wiadomo. Rozmawialiśmy nawet o wspólnej przyszłości. Pampuch miał być pierwszą inwestycją w to nowe życie: psiak, którym oboje mogliśmy się zajmować. Coś, co by nas łączyło poza miłym towarzystwem i fizycznością. Ale potem coś się w niej zmieniło. Uznała, że nie może ot tak zostawić rodziny, że musi dać mężowi drugą szansę. Nie wiem, jak duży wpływ na tę decyzję miał fakt, że on zarabiał dużo, dużo więcej niż ja. Nie chciałem się nad tym zastanawiać, by nie poczuć się jeszcze gorzej. Zostawiła mnie więc w ruinach dalekosiężnych planów, z psem i swoim zapachem nadal wsiąkniętym w poduszkę. Próbowałem się otrząsnąć, zracjonalizować sobie to, co się między nami wydarzyło, odnaleźć rzeczywistość bez niej, żyć normalnie, chodzić do pracy, wyprowadzać Pampucha… I właśnie wtedy, w tym cholernym parku, zobaczyłem ją z mężem i córką. Szczęśliwa rodzinka, obrazek niemal jak ze świątecznej reklamy. Tak mocno poruszył mnie ten widok, że zanim dobiegłem do domu – ukradkiem, żeby mnie przypadkiem nie zauważyła – musiałem zgiąć się w krzakach i zwymiotować zjedzony w pracy obiad, szarpiąc się z psem, który też się do niej wyrwał. Wydawała się szczerze i głęboko zadowolona z życia. Zabolało. Jakby nasza miłość była dla niej tylko skokiem w bok, sposobem na odreagowanie stresów małżeństwa. I może była. Swędzenie na ramieniu doprowadzało mnie do szału, drapałem się i drapałam, myśląc o Annie, o jej uśmiechu, o jego ramieniu wokół jej talii… Nawet nie poczułem, kiedy popłynęła krew Dopiero kiedy Pampuch zaskamlał, wpatrzony we mnie zmartwionym wzrokiem, zdałem sobie sprawę, że ubrudziłem sobie dżinsy i przy okazji kanapę. Klnąc pod nosem, przemyłem ranę wodą utlenioną. Potem znieczuliłem się wódką prosto z butelki i udało mi się zasnąć. Nad ranem rana na ręce była opuchnięta i nabiegła ropą. Nie zraniłem się wcale tak głęboko, właściwie przy samej skórze, ale gojenie utrudniały ruchy ramienia, a także bezwiedne drapanie, na jawie i przez sen. Przez następnych kilka dni patrzyłem, jak rana zarasta strupem i na powrót się otwiera. I tak w kółko. Szczypała mnie, przemywałem ją środkiem antybakteryjnym, ale wciąż była ze mną, paskudna i bolesna. Wystarczyło podwinąć rękaw, by zajrzeć w jej zaróżowioną gardziel. Odkryłem jednak, że dopóki mam o czym myśleć, dopóki skupiam się na bólu fizycznym i procesie naprawy organizmu, nie myślę tak dużo o Annie. Za każdym razem, gdy byłem bliski zanurkowania w ciemne wody noszące jej imię, błądziłem palcami po brzegach blizny i to pomagało mi się otrząsnąć. Otworzyłem się na świat, całkiem dosłownie. Wpuściłem nieco powietrza do ran na ciele i tym samym do ran na duszy. Problem zaczął się dopiero, gdy rana wreszcie się zagoiła. Ponure myśli powróciły falą tsunami, bo nie miałem żadnego sposobu, żeby je stłumić. Żadnego poza alkoholem, ale ratunek z pewnością nie krył się na dnie kieliszka. Mimo to wieczorami po pracy siedziałem sam w domu, piłem i wygadywałem głupoty do psa – o tym, jak zła pani nas zostawiła i już nigdy nie wróci. Nie mogłem się wyrwać z tej ponurej spirali Czułem się znacznie lepiej, gdy byłem zraniony, rozorany. Więc znowu zacząłem się drapać. A gdy druga rana się zagoiła, zadałem sobie kolejną i szczerze mówiąc, nie widziałem w tym wtedy nic chorego. Nie myślałem o tym jak o samookaleczaniu lub czerpaniu satysfakcji z bólu, raczej jak o katharsis, sposobie na poradzenie sobie ze złamanym sercem. Co z tego, że pokrywałem swoje ramiona bliznami? W czym to przeszkadzało? W niczym. Nie zamierzałem przecież posunąć się dalej, do ostateczności, do zrobienia sobie krzywdy na amen. W zasadzie z całych sił próbowałem tego uniknąć. Dlatego raniłem się tylko trochę, za to bez przerwy. Upuszczałem sobie złej krwi. Tak o tym myślałem. Zadawałem sobie ból, gdy tylko poprzednie zranienie zarosło nową tkanką. W efekcie nie mogłem nosić koszul z krótkim rękawem ani T-shirtów, żeby ludzie nie patrzyli na mnie krzywo. Chodzenie na siłownię czy basen też odpadało. Chowałem się z tym nawet przed Pampuchem, bo durny owczarek bez przerwy próbował wylizywać mi rany, skamląc żałośnie, co tylko mnie irytowało. Nie potrzebowałem niczyjej litości, a już z pewnością nie zwierzaka. Nie wiem, jak długo by to trwało, ile szram bym sobie zrobił, gdyby nie przypadek. Rany krwawiły i brudziły, przez co zniszczyłem sobie kilka koszul. W czymś musiałem chodzić do pracy. Zalepiłem więc najświeższą ranę plastrem i wybrałem się na zakupy. W jednym ze sklepów młoda ekspedientka, która mi pomagała, musiała coś zauważyć, bo kiedy oddałem jej ubrania do odwieszenia, spojrzała na mnie ciepło i uśmiechnęła się ze współczuciem. – To może nie moja sprawa, ale są miejsca, gdzie mogą panu pomóc – powiedziała. Spojrzałem na nią zdumiony Nie zrozumiałem, do czego pije. Wyglądała jak gotka, ugrzeczniona na potrzeby pracy. – Słucham? – Kiedyś też to robiłam – wskazała na moje lewe ramię, a ja oblałem się potem i purpurą, jakby przyłapała mnie na kradzieży. – Błędy młodości. Wiem, gdzie prowadzą terapię grupową. Dam panu adres. – Pani wybaczy – przerwałem jej chłodno – ale nie wiem, o czym pani mówi. Sztywno wymaszerowałem ze sklepu. Ale ziarno zostało zasiane… Bo właściwie dlaczego to sobie robiłem? Bałem się myśli o Annie, chciałem uniknąć użalania się nad sobą? Więc w zamian robiłem sobie blizny? Absurd. Czy to nie gorsza forma użalania się – okaleczanie własnego ciała? Równie dobrze mógłbym zacząć się biczować. A przecież nic złego nie zrobiłem, nie zasłużyłem na taką karę ani pokutę. Między nami po prostu się nie ułożyło. Anna podjęła decyzję, by wrócić do męża. A ja, czy mi się to podobało, czy nie, powinienem pogodzić się z tą jej decyzją i żyć dalej. Tymczasem tkwiłem w miejscu, zachowując się żałośnie, krzywdząc sam siebie. Tego chciałem? Nie. Nie chciałem się niszczyć Chciałem się goić, leczyć, żyć normalnie. Skoro nie potrafiłem… Nie wróciłem do tamtego sklepu, zbyt się wstydziłem, ale poszukałem w necie innych miejsc, w których mogliby mi pomóc. Wybrałem jedno i poszedłem na spotkanie. Kilka sesji zajęło mi otworzenie się na tyle, żeby w ogóle opowiedzieć swoją historię. Ale gdy już zacząłem mówić, było mi łatwiej. Powoli wyzbywałem się potrzeby, by patrzeć, jak goją się rany na moim ciele, bo czułem, jak ta największa rana, ta na mojej duszy zaczyna się goić. Wsparcie innych stało się moim plastrem. Oczywiście nie było w tym niczego magicznego, więc proces nadal trwa. Proces, w którym czasem zaliczam doły. I piję za dużo, wiem. Ale mimo wszystko wracam do życia, każdego dnia, krok po kroczku. Moim punktem zwrotnym, gdy balansowałem na krawędzi, moją kotwicą, która zatrzymała mnie przed porwaniem przez fale tsunami, okazało się współczucie obcej osoby. Mogła przemilczeć sprawę, ale przeżyła to samo, więc wiedziała, jak ważne jest, by ktoś się zainteresował, by powiedział: ogarnij się, daj sobie pomóc. Bo gdybym ciągnął to dalej, kto wie, gdzie bym skończył. Wścibska troska tamtej ekspedientki ocaliła mi życie, a przynajmniej dała pozytywnego kopa, bym zaczął wygrzebywać się z dołka. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”